22 kwietnia Stowarzyszenie Miłośników Kolejnictwa „Stacja Stefanowo”, uroczyście otworzyło Kolejową Izbę Pamięci w poczekalni stacji. Jak to się wszystko zaczęło? Dlaczego akurat wybór padł na małą stację, która jest ostatnim przystankiem przed Zbąszyniem (6 km przed tą stacją) na trasie z Wolsztyna?
Może najpierw o wyborze miejsca. Sama linia Wolsztyn – Zbąszyń była pierwszym kolejowym połączeniem z Wolsztyna. Stacja we wsi Stefanowo powstała w 1886 roku! Tak więc wiekowa jest to już „panieńka”. Szczęściem tej stacji, a zarazem wszystkich miłośników kolei i turystów w ogóle, jest to, że do tego miejsca nie dotarła tak zwana nowoczesność.
Wszystkie urządzenia są mechaniczne! Przestawianie zwrotnic, opuszczanie rogatki, a nawet semafory (nie ma tam typowej teraz sygnalizacji świetlnej, tylko właśnie kształtowe), są obsługiwane ręcznie, przez dróżnika – zawiadowcę stacji. Jeśli pojedziecie obejrzeć to miejsce, przejdźcie się po całej stacji i obejrzyjcie jak to wszystko działa, ręczę Wam, że chodząc po niskich jednokrawędziowych peronach, nie trzeba dużo wyobraźni, by w chwilę przenieść się w czasy pięknych kolejowych maszyn parowych. Dziś przez stację dziennie przejeżdża pięć par pociągów i odbywa się jedno tak zwane krzyżowanie.
Tam jest działanie i sukces gdzie są ludzie. Szczęśliwie dla tego urokliwego miejsca, tacy się znaleźli. Marcin Pastuszka (prezes stowarzyszenia), Natalia Wawrzyńska (pomysłodawca izby pamięci), Marek Sołtysik (sołtys wsi i radny gminy Zbąszyń), to głowni inicjatorzy powstania stowarzyszenia. To oni dogadali się z PLK, które wyremontowało poczekalnię i przekazało w użytkowanie stowarzyszeniu. Ta trójka zgromadziła wokół sprawy, kilkanaście osób, które przekazały swoje zbiory. Zbiory które teraz można oglądać w Kolejowej Izbie Pamięci. Stacja Stefanowo miała w ogóle szczęście do ludzi, ponieważ (co przecież nie jest normą w naszym kraju), burmistrz Zbąszynia pan Tomasz Kurasiński decyzję o pomocy podjął, chyba po pięciu minutach rozmowy z inicjatorami pomysłu. Zaś starosta nowotomyski, równie szybko podjął decyzje o sfinansowaniu znaczka turystycznego. Przy okazji powstał z prywatnej inicjatywy, znaczek okolicznościowy, jednego z kolekcjonerów – dwunastoletniego Marcelego Salwowskiego.
Wróćmy jednak do wspomnianej daty otwarcia. To była impreza! Uwierzcie mi, członkowie stowarzyszenia wykonali gigantyczną pracę, by otwarcie izby pamięci miało taką oprawę. Wiem co mówię, bo widziałem to miejsce jeszcze na kilka dni przed otwarciem i naprawdę chylę czoła, że ze wszystkim zdążyli. Obecni na otwarciu znaczkowi turyści, a było ich sporo, bo oprócz „stampmenów” lokalnych przyjechali miłośnicy znaczków i kolej z Tczewa i z Barda Śląskiego – mówili, że takiej imprezy na inaugurację znaczka, to jeszcze nie widzieli. Oficjalne przecięcie wstęgi odbyło się po przemówieniach oficjeli i wręczeniu stosownych podziękowań. Od tej pory wszyscy obecni, a było to kilkaset osób, mogli podziwiać historyczne zbiory. To jednak nie koniec atrakcji. Każdy z obecnych mógł posilić się kiełbaska z grilla, czy chlebem ze swojskim smalcem. Zjeść przepyszne placki czy napić się kawy lub herbaty. Imprezę uświetniły pokazy starych samochodów i motocykli ze Zbąszyńskiego klubu motocyklowego „Łabędź”. Wszyscy obecni, mieli też możliwość przejechania się na bocznicy Stefanowa, zabytkową drezyną z silnikiem od WSK. Jednak największa atrakcją była tuż przed godziną 14.00. Wtedy na stację wjechał jedyny w Polsce, czynny pospieszny parowóz – Pt 47 – 65, który ciągnął trzy zabytkowe wagony pasażerskie. Parowóz wjechał na stację z „pełną pompą”, puszczając kłęby pary i oznajmiając swym gwizdem przybycie. Na peronach, oprócz kilkuset gości, pociąg specjalny przywitany był przez dudziarską formację muzyczną – Kapela Region Kozła. Każdy chętny mógł odbyć krótką przejażdżkę do Zbąszynia i z powrotem. Co więcej członkowie stowarzyszenia zorganizowali dla mieszkańców siedemdziesiąt darmowych biletów, które były losowane poprzez fanpage „Stacja Stefanowo”. Po czterdziestu minutach pociąg ponownie zawitał w Stefanowie, a pasażerowie długo jeszcze opowiadali o tej przygodzie.
Dzięki ludziom, którym się chciało i chce, na mapie naszego kraju powstało kolejne miejsce warte obejrzenia. Dla nas „znaczkowców”, tym większa radość, bo przybył również kolejny znacznik na mapie strony znaczki-turystyczne.pl.
Robert Salwowski