Maj 2022 roku był miesiącem wyjątkowym, w którym po pandemicznej przerwie aż dwa razy było nam dane spotkać się w gronie kolekcjonerów znaczków turystycznych, pozwiedzać i przy okazji poznać nowe miejsca.
Już w lutym zatelefonował do nas Boguś z Kalisza i oznajmił, że na wiosnę odbędzie się spotkanie organizowane przez Kaliski Klub Znaczkomaniaków. Termin został ustalony i jedyne co pozostało, to czekać na wiosnę i trzymać kciuki za to, aby nie nastąpiły żadne obostrzenia związane z pandemią.
Znaczkowa brać spotkała się w Kaliszu w sobotę 7 maja. Z samego rana na kaliskim rynku nie było nikogo, poza ekipą sprzątającą i pięcioma osobami skupionymi wokół turystyki i zbierania drewnianych krążków. W tej piątce był Jurek z Siemianowic Śląskich, który dotarł do Kalisza ciemną nocą oraz admin z zaspaną jeszcze rodziną. Szybko jednak grono znaczkomaniaków zaczęło się powiększać i na pytę rynku docierały kolejne osoby m.in. Z Rawicza, Poznania, Pruszkowa, Piotrkowa Trybunalskiego, Warszawy, Wrocławia, a nawet z Łęknicy czy Szczecina. Przedstawicieli kolekcjonerów z różnych zakątków Polski było więcej i szybko okazało się, że aby zwiedzać Kalisz tego dnia, trzeba będzie podzielić zebranych na dwie turystyczne grupy.
Zanim jednak do tego doszło, na rynku pojawiła się Ewa z Tomaszem, Boguś, a zaraz po nim Ania z blachą i nożem w ręku. Na blasze oczywiście pachnące z daleka ciasto, które było istnym preludium do spotkania. Później standardowo powitanie zebranych, przedstawienie planu na sobotnie przedpołudnie i wymarsz w grupach do poszczególnych atrakcji turystycznych, których zwiedzanie zaplanowano w tym czasie.
Podczas gdy jedna z grup zwiedzała kaliski Ratusz i tamtejszą wystawę multimedialną oraz wystawę szat liturgicznych w budynku Starostwa Powiatowego, druga grupa udała się na ulicę graniczną, gdzie zaplanowane było zwiedzanie schronu przeciwatomowego. Dokładnie w chwili, kiedy pierwsi uczestnicy weszli do jego podziemi, w sieci ukazała się premiera nowego znaczka turystycznego promującego tę atrakcję, ale o tym wiedzieli tylko ci, którzy stąpali po ziemi. Zwiedzający schron, odcięci od mediów, nie mieli tej możliwości, ale za to czekały na nich inne atrakcje i historie barwnie opowiadane przez przewodnika, który o kaliskim schronie wiedział wszystko.
Z chłodnych podziemi w końcu trzeba było wyjść na powierzchnię i ogrzać się w palącym tego dnia słońcu. Nastąpiło przetasowanie grup i ci, którzy wcześniej zwiedzali okolice śródmieścia, udali się do schronu. Inni z kolei udali się na zwiedzanie wystawy szat liturgicznych, Baszty Dorotki, ekspozycji w Kościele Św. Józefa oraz w Ratuszu. Ostatnia z wystaw doczekała się zresztą wcześniej własnego znaczka turystycznego, w związku z czym wielu zwiedzających multimedialną ekspozycję w ratuszu miało okazję zobaczyć ją po raz pierwszy i uzupełnić swój zbiór o nowy znaczek.
Po zwiedzaniu nastała chwila przerwy i czas wolny, który większość przyjezdnych spędziła pod parasolami kaliskich restauracji i barów na rynku. Odpoczynek jednak nie trwał długo, albowiem na zebranych czekała jeszcze ostatnia atrakcja w postaci obiadu, kawy i spotkania w kolekcjonerskim gronie. Było smacznie, wesoło i przyjacielsko, ale chyba za krótko jak na pierwsze spotkanie po tak długim czasie. Były medale wręczane przez Bogusia, pieczątki odbijane w dziennikach kolekcjonerów i luźne znaczkomaniaków rozmowy.
A później wszyscy wyszli przed ratusz, aby wykonać tradycyjne już zdjęcie grupowe i tym akcentem zakończyć udział w kaliskim spotkaniu. To jak zwykle zorganizowane było perfekcyjnie i kolejny raz zaskoczyło uczestników, którzy przecież już nie raz spotykali się w mieście nad Prosną, a jednak ciągle poznawali je na nowo.
Spotkania nadszedł kres i jak zwykle ze smutkiem wszyscy powrócili do swoich domów. Jednak tym razem z nadzieją na rychłe spotkanie, w końcu za 3 tygodnie większość z nas znów się spotka na ogólnopolskim spotkaniu kolekcjonerów w Krakowie.