Jeśli chodzi o znaczki właśnie, trudno jest mi sobie przypomnieć, gdzie w ogóle o nich usłyszałam / przeczytałam. Ogólnie przez ostatnie parę lat mało podróżowaliśmy z zamiarem zwiedzania. Właściwie tradycyjny był już wyjazd z Poznania do domu moich rodziców w Barlinku.(Dom, las, jezioro - właściwie zero turystyki jako takiej).
Tak czy owak rok temu wybraliśmy się do Międzyrzecza do MRU.I wtedy już na pewno o znaczkach słyszałam, ponieważ skojarzyłam je widząc plakat na drzwiach do kasy. Praktycznie od razu ściągnęłam aplikację, ale samego znaczka nie kupiłam, bo ich nie było. Jak wróciłam do domu zapisałam sobie Waszą stronę i - może nie zapomniałam, ale zeszły na dalszy plan.
W tym roku stwierdziłam, że tyle lat siedzenia w domu - dzieci rosną (jedno w tym roku pełnoletnie)... Pora pokazać młodzieży, że Polska to piękny kraj jest ;) Obrałam za cel Kotlinę Kłodzką. Zaplanowałam cały tydzień zwiedzania, no i przy okazji przypomniałam sobie o znaczkach :) Chociaż to świetna opcja, kiedy się jedzie w nigdy nie zwiedzane rejony - żeby znaczki były swoistym przewodnikiem po ciekawych miejscach - to tym razem nie wskazywały nam miejsc do zwiedzania. Stwierdziłam, że najpierw obejrzę jak wyglądają "na żywo" a potem zadecyduję - kupić czy nie kupić.
No i niestety w pierwszym naszym przystanku - na Zamku Książ - akurat się skończyły :) Ale drugiego dnia wybraliśmy się do czeskiego Skalnego Miasta Adrspach. I tam - na wystawie - cały drewniany był on :)
Zanim się obejrzałam - na koniec urlopu miałam już cały stosik i nie mogłam odżałować tych, do których nie dotarłam z braku czasu, bądź pieniędzy ;)
Lubię grać w gry i zdobywać w nich osiągnięcia. A znaczki to takie osiągnięcia. W tej chwili już planuję wycieczki po Poznaniu i okolicy. W końcu wstyd nie mieć znaczka z własnego miasta, nie? Chyba chwyciłam bakcyla ;)