Przygoda ze znaczkami zaczęła się dla nas całkiem przypadkowo. Jesteśmy z mężem ludźmi, którzy lubią zwiedzać Polskę. Nawet jak się dzieci pojawiły, to wypady gdzieś na dzień nie stanowiły problemu. W tym roku w drodze nad morze spędziliśmy 2 noce nad jeziorem Biskupińskim. Zwiedziliśmy Żnin, Wenecję, ale dopiero w Biskupinie odkryliśmy znaczek turystyczny. Córka była zachwycona, bo dla 10-letniej dziewczyny trudno o jakąś fajną pamiątkę. Kolejnego dnia pojechaliśmy do Gniezna i znowu znaczek z Muzeum Pierwszych Piastów. Niestety Muzeum Techniki z zabytkowymi pojazdami było nieczynne. Jednak te dwa dni spędzone w tym miejscu były wspaniałe spędzonym czasem. Wówczas jakoś nawet nie przyszło mi na myśl, by sprawdzić dokładnie, o co chodzi ze znaczkami. Było gorąco i bardziej martwiłam się o nasze fretki, z którymi jeździmy na wakacje, niż na spędzaniu czasu z telefonem w ręce. Nad morzem w Niechorzu zdobyliśmy kolejne dwa znaczki. W Międzyzdrojach niestety nie udało nam się porzeszyć kolekcji, gdyż oddział PTTK był już zamknięty. O te znaczki też będę do Państwa pisała.
W październiku córka z klasą pojechała do Kopalni Srebra i Sztolni Czarnego Pstrąga. Tam kolekcję poszerzyła o kolejne 3 znaczki. Z kolei ja w październiku z przyjaciółmi pojechałam na weekend do Sandomierza i Kazimierza. Liczba przywiezionych znaczków, zdjęć i wspomnień jest imponująca. I jak to się mówi, szewc w dziurawych butach chodzi, tak my jako mieszkańcy Gliwic nie mamy jeszcze ani jednego znaczka z Gliwic. Zaczekamy na wiosnę. Ale w kolekcji mamy jeden znaczek z Zabrza z Szybu Maciej zdobyty po drodze z zakupów. Tak jak pisałam, mamy wiele odwiedzonych miejsc. Gdybym napisała do Państwa o wszystkie znaczki jakie nam brakują to bym zbankrutowała, a tak możemy dawkować sobie emocje. Kilka dni temu odkryłam znaczkową aplikacje. Ileż czasu mi zajęło zaznaczenie gdzie byliśmy? Tak więc nasza przygoda rozpoczęła się i będzie owocną we wspomnienia, zdjęcia i znaczki.