Rzecz dzieje się w muzeum regionalnym w Złotowie. Wchodzimy jak zwykle we trójkę i prosimy o bilety (2 normalne+ulgowy) oraz o ZT oczywiście. Pani grzecznie pyta:
- Czy będą państwo zwiedzać?
Początkowo nie zrozumieliśmy pytania..., a raczej jego sensu dlatego odpowiadamy:
- Oczywiście, że tak, po to przyjechaliśmy.
Kolejne pytanie:
- Ale państwo są jakoś związani ze Złotowem lub muzeum ?
- Nie – odpowiadamy – przyjechaliśmy z lubuskiego. Kolekcjonujemy ZT, zbierając je w miejscach, które zwiedzamy.
- Kolekcjonują Państwo ZT i mimo to chcą obejrzeć nasze muzeum?
Ręce nam opadły i kompletnie już zrezygnowani pytamy o co chodzi.
- Może przeszkadzamy ? Może jesteśmy nie w porę ?
Pani nam grzecznie i cierpliwie wyjaśnia jakie ma doświadczenia z "kolekcjonerami".
"Wpada jedna osoba, nie kupuje biletów, nie zwiedza, nie robi nic poza zakupieniem 10,15, 20 ZT. W tym czasie inna osoba robi to samo w innej części kraju. Potem oczywiście następuje wymiana."
Byliśmy w ciężkim szoku, zaniemówiliśmy na kilka minut. Zwiedzaliśmy muzeum w milczeniu dając sobie czas na poukładanie tego co usłyszeliśmy.
Powiem jedno: Kolekcjonerom, o których była mowa, a raczej "pseudokolekcjonerom" serdecznie z całego serca współczuję. Natomiast rodzaj satysfakcji z kolekcji zbudowanej w taki sposób pozostaje dla Nas całkowicie niezrozumiały.