Kilka słów na temat mojej histori ze "znamkami". Jak to zwykle bywa był to czysty przypadek. Ze wszystkich wycieczek lub rajdów, na których nie mógł być mój najmłodszy syn, przywoziłem (i dalej to robię) mu jakąś pamiątkę. A to nabijkę na laskę, a to znaczk na szplilce, jakiegoś pinsa lub proporczyk z miejsca, które odwiedziłem. Latem 2009 r. zdobywając odznakę "Korona Sudetów Czeskich" mieliśmy chwilę na posiłek. W restauracji zauważyłem jakieś "wypalane drewienka", a że nie było nic innego to kupiłem jako pamiątka dla syna.

Po powrocie do domu opowiadając o rajdzie wręczałem po kolei wszystkie przywiezione prezenty. Wieczorem robiąc dokumentację z wycieczki przeczytałem dołączoną do "drewienka" karteczkę. Przypomniałem sobie, że podobne wielokrotnie spotykałem w punktach informacyjnych czy kasach biletowych. Chcąc wiedzieć więcej wszedłem na stronę internetową. Okazało się, że znamki są bardzo rozpowszechnione, a zbieranie ich to jeden ze sposobów na pogłębianie wiedzy turystyczno-krajoznawczej. Znamki zdobywa się już nie "przy okazji wycieczki", a wręcz trasę wycieczek ustala się w miejsca, gdzie można zdobyć znamkę. Po sprawdzeniu miejsc, w których byłem okazało się, że miałbym już kilka jeżeli nie kilkanaście znamek. Od tego czasu każdy mój wyjazd to sprawdzenie czy w okolicy nie ma punktu, aby zdobyć znamkę. Nie zawsze się to udaje, szczególnie na terenie Polski, ale i u nas pod tym względem powoli staje się normalnie. Idea znaczka turystycznego powoli ale zdecydowanie się rozszerza i bardzo dobrze. Potwierdzeniem, że zbieranie znaczków turystycznych to dobry sposób na zachęcenie do wycieczek, a idea się rozprzestrzenia, były spotkania w Głuchołazach w 2012 oraz w Mokrzeszowie w 2013. Powyższa historia opisuje zdobycie pierwszego mojego znaczka turystycznego, była znamka nr 1082 - Kostel svateho Martina. Stoi ona na moim biurku, jako znak przypominający, że nigdy nie jest za późno na rozpoczęcie kolejnego zadania - kolekcjonowanie Znaczków Turystycznych.