W góry zawsze mnie ciągnęło, chyba od dziecka. Teraz mam 36 lat i mam już swoje dzieci i mimo, że jeszcze kilka lat temu musiałem nosić dzieciaki, to i tak mnie ciągnęło. Na początku jakoś tak się jeździło w te bardziej popularne miejsca, i jednego roku byliśmy w Siennej pod Czarną Górą, a w związku z tym, że nie zarezerwowałem wcześniej biletów do Jaskini Niedźwiedziej to stwierdziliśmy, że jedziemy wyciągiem na Czarną Górę, a następnie idziemy na pieszo do schroniska pod Śnieżnikiem. Taki przynajmniej był plan.
Mój wówczas 6 letni syn zasuwa po górach aż miło (to chyba dlatego, że jak żona była w ciąży to byliśmy na Szczelińcu, z córką chyba nie byliśmy w górach i dlatego początkowo niechętnie chodziła aż do tego roku kiedy też zasuwała). Doszliśmy do schroniska i zażartowałem do syna czy idziemy dalej bo przecież pierwszy raz chyba szedł na takim szlaku samodzielnie i tak wysoko w górach. A on ku mojemu zaskoczeniu odpowiedział twierdząco. Mówię, że nie będzie łatwo i jeśli tylko będzie chciał to zawracamy (muszę dodać, że było nas łącznie 6 osób, ja moja żona, nasze dzieci i moi rodzice). Kobiety zostały przy schronisku, a męska cześć ruszyła na szczyt i go zdobyła. Moje zaskoczenie było jeszcze większe kiedy ten 6 latek bez większych problemów wrócił na Czarna Górę, tym bardziej, że podejście od tej strony było bardzo strome.
Następny rok przyszedł czas na Zakopane, może doliny, może gdzieś kawałek podejście, może coś jeszcze, no i jakiegoś dnia padło na Morskie Oko. Po drodze z Palenicy w kierunku Morskiego Oka nagle jakiś punkt, żona wchodzi i wreszcie znaleźliśmy książeczki PTTK (wcześniej w schroniskach, w których byliśmy jakoś nie mogliśmy ich dostać i nie wiem czy nie było, czy nie zwracaliśmy uwagi na znaczki turystyczne. Dodatkowo zakupiliśmy znaczek turystyczny nr 507 (to był pierwszy znaczek) następnie nad Morskim Okiem już nie było znaczka, a może nie myśleliśmy, że będzie inny niż ten kupiony wcześniej. Może poprostu jak nie były widoczne to nie pytaliśmy o nie, a może i nie myśleliśmy, że mogą występować właściwie wszędzie.
To w Zakopanem syn mnie zapytał kiedy idziemy na Rysy. No mówie, że bez przesady, bo przecież masz dopiero 7 lat, ale stwierdziłem, że coś trzeba zrobić z tym jego zapałem. I nawet nie wiem jak, ale jakoś mi się nawinęła Korona Gór Polski. Powiedziałem więc do niego: - jak chcesz zaczynamy od niższych szczytów, a na koniec zostaną Rysy. Zgodził się i tak powoli co roku gdzieś jedziemy i zdobywamy kilka szczytów, a teraz już 6 letnia córka zaczęła chętnie z nami chodzić. Po Zakopanem były Rudawy Janowickie, ale tutaj słabo turystycznie i właściwie ciężko o jakieś znaczki itd. (dopiero wczoraj wyczytałem, że można i ze Skopca jest znaczek i zamki i parki nad morzem).
W tym roku Waligóra od Schroniska Andrzejówka i są znaczki, no to dwoje dzieci kupujemy 2 znaczki i idziemy na szczyt (wczoraj nagle patrzymy, a okazuje ze że znaczki są 2 ale jeden Schronisko i jeden Waligóra, no więc po jednym trzeba domówić). W minionym tygodniu urlop i Kotlina Kłodzka. Na początek Jagodna i znaczek w schronisku, właściwie lepsza pamiątka niż cokolwiek innego, może więc trzeba zacząć kolekcjonować znaczki dla dzieci. Kolejna Orlica, ale znaczków nie ma, następnie Ścieżka w obłokach i super pierwszy znaczek z zagranicy. Następny dzień i Szczeliniec niestety w schronisku mówią, że znaczki im się skończyły. Kolejny dzień i Błędne Skały, ale tutaj tylko pieczątki, znaczków nie mają. Kolejny dzień Muflon i super mamy kolejny znaczek. Ostatni dzień Minieurolad i niesamowite tutaj też jest znaczek. Po powrocie szukam znaczka z Szczelińca, napotykam waszą stronę i czytam i okazuje się że można zamówić brakujące znaczki, przeglądamy z zona gdzie byliśmy i jakich znaczków brakuje.