Jeśli chodzi o moją historię, to wirusem WZT zaraziła się cała moja rodzina (czyli ja, mąż i dwie córki) całkiem niedawno. Ale muszę przyznać, że okres inkubacji trwał dość długo ;) O ZT dowiedziałam się jakieś dwa lata temu w schronisku na Biskupiej Kopie po przeczytaniu ulotki, którą tam znalazłam. Ulotkę przywiozłam do domu z zamiarem przyjrzenia się bliżej tematowi i pokazałam ją reszcie rodziny.
Na pierwszy rzut oka idea spodobała się wszystkim, ale postanowiliśmy najpierw dowiedzieć się więcej na ten temat. I tak na prawie dwa lata zapomnieliśmy o sprawie, aż do tegorocznych wakacji, kiedy wirus ;) zaatakował nas z cała mocą. Postanowiliśmy w końcu zostać kolekcjonerami! Pierwszy znaczek zdobyliśmy w Mosznej, kolejny w Krasiejowie, potem przyszła kolej na Tarnowskie Góry, a potem... to już się tak wciągnęliśmy, że w ciągu tych wakacji zdobyliśmy 25 znaczków! Idea ZT wciągnęła nas na amen tak, że wirus zaczął się już nawet rozprzestrzeniać na naszych znajomych :). Gdyby nie ZT może nigdy nie poznalibyśmy wielu ciekawych miejsc znajdujących się w naszym regionie. Wszyscy jesteśmy zachwyceni ideą ZT!