
W ostatnim czasie wiele wysiłku wkładamy w utrzymanie miejsc sprzedaży znaczków. Niestety coraz częściej docierają do nas przykre sygnały, które stawiają nas pod ścianą i każą zastanowić się nad dalszym sensem znaczkowej idei.
Znaczki turystyczne to swego rodzaju nagroda dla zwiedzających, a nie przedmiot kolekcjonerski wpływający na miejsce w rankingach. Ideą znaczków turystycznych jest pokazanie atrakcyjnego turystycznie miejsca, jego poznanie (poprzez zwiedzanie), a następnie zakup znaczka, jako pamiątki. Niestety ta idea została wypaczona przez niektóre osoby, które próbują je zdobyć bez zwiedzania, zachowując się przy tym w sposób nieakceptowalny i roszczeniowy. A wszystko to robione jest aby połechtać własną próżność i trafić na szczyt listy kolekcjonerów lub by posiadać wszystko. Ale czy taki kolekcjoner to prawdziwy turysta, czy tylko zbieracz drewna.
Coraz więcej miejsc rezygnuje z udziału w inicjatywie, ponieważ grupa osób, dla których liczy się tylko potrzeba posiadania znaczka, niszczy jej pierwotne założenia. Rozumiemy różne sytuacje, także to, że nie wszystkie obiekty interesują Was turystów. Jednak czy w takim razie znaczki z tych miejsc musicie posiadać w kolekcji? Czy jeśli bilet wstępu do obiektu jest zbyt drogi musicie za wszelką cenę zdobyć dany znaczek? Czy musicie ostentacyjnie pokazywać zarządcom znaczkowych miejsc, że zwiedzanie Was nie interesuje i że liczy się tylko małe drewienko? Wreszcie czy fakt, iż posiadacie jedynie 99, a nie 100 Znaczków Kolekcjonera czyni Was gorszymi od innych? Odpowiedzcie sobie na te pytania, a być może wrócicie do korzeni znaczkowej idei.
Wyścig po pozycję w rankingu, wymiana i handel, a także oszustwa to hasła, które coraz częściej identyfikują niektórych "kolekcjonerów". Opisane poniżanie zarządców, kombinowanie, hurtowe zakupy i wymiany, to zaledwie początek tego z czym mierzymy się codziennie. Na wiele spraw można przymknąć oko i robiliśmy to od samego początku, mając na uwadze zdrowy rozsądek. Niestety pewne granice zostały przekroczone, bo przecież nie jest normalnym przesyłanie jako potwierdzeń zdjęć z internetu, zdjęć kolegi, który te same znaczki potwierdził tymi zdjęciami 2 miesiące wcześniej czy też próba ponownego użycia już raz wykorzystanych kuponów, albo hurtowe zakupy dla rzekomo grupowej wycieczki (podczas gdy na zdjęciu z potwierdzeniem zawsze jest jedna i ta sama osoba). Wiemy o spółdzielniach i internetowych grupach wymiany/sprzedaży i o sposobach na oszukanie systemu. I wiemy również, że do tego wszystkiego dochodzi agresja oraz brak kultury, zarówno w stosunku do nas jak i do obsługi w miejscach turystycznych. Jeśli takie osoby myślą, że można „obejść system”, to są w błędzie – takie kombinacje doprowadzą tylko do tego, że coś, co można traktować jako zabawę, najzwyczajniej upadnie.
Totalnym absurdem jest wymuszanie sprzedaży poprzez agresję, czy nawet domaganie się darmowego wejścia przy zakupie kilku czy kilkunastu znaczków. Takie naciski nie spowodują uległości, przynoszą jednak zupełnie odwrotny skutek i dzisiejszy tekst jest pierwszym z nich.
Możemy pogratulować tym osobom za skuteczne zniechęcenie miejsc znaczkowych do kontynuacji sprzedaży znaczków. Gratulujemy także tego, że w ciągu zaledwie kilku lat osoby te skutecznie zniechęciły do kolekcjonowania znaczków także ludzi, dla których liczyło się coś więcej niż tylko pozycja w rankingu. Natomiast dziękujemy, szczerze i otwarcie, prawdziwym turystom, którzy nadal cenią wiedzę, zwiedzanie i odkrywanie, a nie tylko kupowanie dla samego posiadania. Jeśli kogoś nie interesuje dane miejsce - nie zwiedza - nie ma znaczka – proste.
Co teraz z całą ideą? Nie wiemy. Na początek dokładniej przyjrzymy się losowo wybranym zamówieniom. Jeśli doszukamy się prób mataczenia, odmówimy sprzedaży znaczków, a w skrajnych przypadkach wykreślimy daną osobę z rankingu kolekcjonerów. A może także po prostu usuniemy ranking, który być może jest gwoździem do trumny znaczkowej idei? Może bez niego wszystko wróci do normalności?
Teraz ruch należy do Was. To od Waszego zachowania zależeć będą dalsze decyzje w tej sprawie. Wierzcie nam, że nie chcemy być policjantem i ścigać kogoś, kto nie potrafi na luzie podejść do tematu i zrozumieć podstawowych kwestii rządzących tym światem. Być może trudno to zrozumieć, ale bez znaczkowych miejsc, bez ich zwiedzania nie będzie miejsca dla znaczków turystycznych, a kolekcje, które z takim poświęceniem tworzycie, będą tylko bezwartościową kupą drewna, która w najlepszym wypadku da Wam odrobinę ciepła w kilka zimowych wieczorów. Ci zaś, którzy ponad stan posiadania cenią wiedzę i wspomnienia, zostaną z czymś więcej – wspomnieniami, obrazami, wiedzą, a kombinatorom zostanie garść "trocin" i pamięć o idei, która rozwijała się na przełomie XX i XXI wieku.
Dajcie znać co o tym wszystkim sądzicie. Czekamy na Wasze komentarze pod postem na FB. Możecie też wyrazić swoją opinię w wiadomości e-mail, a my opublikujemy ją anonimowo.
Zespół Znaczków Turystycznych